Kategorie
Uncategorized

Katedra odnowiona (Artykuł GN)

Mira FIUTAK

Artykuł ukazał się w Gliwicki Gość Niedzielny nr 26, z 30 czerwca 2024.

Można powiedzieć, że nad renowacją czuwali patroni kościoła. Rozpoczęcie prac w dokumentach zostało wyznaczone na 29 czerwca, domknięcie całego projektu również miało miejsce w uroczystość Świętych Apostołów Piotra i Pawła.


Cztery lata trwała renowacja elewacji katedry w Gliwicach. To, że wymaga gruntownego remontu, okazało się już na początku 2011 roku. Jednej niedzieli przed południem z wieży na wysokości zegara odpadła cześć zewnętrznej elewacji o powierzchni 1,5 na 2 metry. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Późniejsza ekspertyza przeprowadzona przez Państwową Inspekcję Nadzoru Budowlanego wykazała, że stan budynku zagraża bezpieczeństwu. Nad wejściami do kościoła trzeba było zamontować ochronne zadaszenie.

– Okazało się, że sprawa jest naprawdę poważna. Chociaż najbardziej zniszczona była wieża dzwonnicy, to pęknięcia widoczne były też w innych miejscach. Już wtedy stało się jasne, że trzeba zająć się całością budynku – wspomina ks. Bernard Plucik, proboszcz parafii katedralnej.

PROJEKT KILKAKROTNIE POSZERZANY

Wyzwanie było spore i kosztowne, bez dotacji z zewnątrz niemożliwe do udźwignięcia przez samą parafię. Neogotycka katedra wybudowana w lalach 1896-1900 została wpisana do rejestru zabytków w 1999 roku. Parafia postanowiła więc ubiegać się o środki unijne na projekt obejmujący prace renowacyjno-konserwatorskie. Ostatecznie 28 maja 2018 roku proboszcz podpisał w urzędzie marszałkowskim zatwierdzony wcześniej projekt – z datą rozpoczęcia realizacji wyznaczoną właśnie na 29 czerwca, czyli święto patronalne katedry.

– Wtedy powiedziałem sobie: „To musi się udać”. W realizacji projektu były trudności, kłopoty, nerwy, nieprzespane noce, ale też było wielu zaangażowanych dobrych, życzliwych i kompetentnych ludzi, bez których to wszystko nie udałoby się – podkreśla.

Wymienia trzy kluczowe obszary odpowiedzialności – nadzór inżynieryjny, który prowadził Bernard Klinik, nadzór całego kontraktu, obejmujący przygotowanie projektu i jego pilotowanie, którego podjęła się Firma DC Centrum z Poznania, oraz wykonanie całej inwestycji, czym zajął się Mariusz Szymkiewicz i jego firma (jeden z trzech wykonawców).

Wokół świątyni stanęły rusztowania, a na nich pojawiły się ekipy remontowe. I wkrótce okazało się, że pierwotne plany i kosztorysy muszą ulec zmianie. Dopiero na górze widać było, jak mocno naruszona jest elewacja.

Na bazie tego Bernard Klinik przygotował szczegółowy kosztorys. Pracował z taką dokładnością, że z ogromnego zamówienia złożonego w cegielni, po wykorzystaniu materiału zostało jedynie pół palety cegieł.

A wymieniona została prawie połowa powierzchni elewacji budynku.

Problemów nastręczały również parametry cegieł, bo niemieckie z czasów budowy kościoła były nieco większe od obecnych. Trzeba było więc nieszablonowo podejść do zadania. Poza tym naliczono aż 21 rodzajów tzw. kształtek, czyli nietypowych, odpowiednio modelowanych cegieł, wykorzystywanych do wykończeń w różnych miejscach elewacji. Wszystkie, szczegółowo rozrysowane, znajdują się w opracowaniu dokumentującym całość prac – bogatym sprawozdaniu z postępowania konserwatorskiego, które przygotował Bernard Klinik. Zresztą cała zgromadzona dokumentacja związana z projektem to 1,5 metra segregatorów ustawionych na półce na probostwie.

Praca była potężna i przebiegała etapami, obejmując kolejne ściany katedry. Pierwotny projekt kilkakrotnie był poszerzany, kiedy ekipa remontowa natrafiała na nieoczekiwane problemy do rozwiązania.

GŁÓWNE PRZYCZYNY REMONTU

Bernard Klinik podkreśla, że nie sztuką jest wymienić zniszczone elementy, ale ustalić powody uszkodzeń, żeby wyeliminować je na przyszłość.

– Główną przyczyną tego ogromnego remontu był sposób odprowadzania wód opadowych z dachu wieży kościoła, a także zastosowanie w zabudowanych materiałach elewacyjnych – cegłach i kształtkach – poziomych pustek powietrznych. Spadająca woda, rozbryzgując się na zwieńczeniach przypór, spływając w dół, dalszą drogę pokonywała licem ceglanym. A wnikając poprzez nieszczelne spoiny do pustek powietrznych, przepływała wewnątrz muru – wyjaśnia. Zewnętrzna, elewacyjna warstwa zbudowania jest nie z pełnych cegieł, ale tzw. dziurawki. – Nieszczelność spoin spowodowała, iż wody opadowe wnikały do tej przestrzeni, a przelewając się do sąsiednich cegieł, wypełniały coraz większą powierzchnię lica. Spływając w dół, lasowały zaprawy murarskie, a zamarzając, wypychały lico cegieł na zewnątrz – dodaje.

Wymienia też inne przyczyny zniszczeń. – Przewężenia muru pod otworami okien i nad uskokami muru zostały pokryte kształtką glazurowaną bez wykształconego „kapinosa”. Zaokrąglony nosek kształtki spowodował, iż spływająca po niej woda nie „urywała się”, lecz płynęła po licu i wnikała przez nieszczelne spoiny do pustek cegieł – wyjaśnia inżynier. – Dodatkową przyczyną był brak obróbek blacharskich na koronie łuków przyporowych, który spowodował, że wody opadowe przesączające się przez jego poszczególne warstwy, zamarzając, wypychały cegły licowe, a spływając podniebieniem, wytrącały kryształy solne. Dodatkowo woda, spływając po koronie łuku, kumulowała się w szczelinach siodła. A naprężenia zamarzającej wody powodowały przemieszczenia koron pinakli – mówi Bernard Klinik o smukłych wieżyczkach, typowych dla architektury gotyku i neogotyku. Współpraca z Wydziałem Chemicznym Politechniki Śląskiej pozwoliła na ustalenie składu nacieków, które pojawiły się na murze, i znalezienie rozwiązań prowadzących do ich zneutralizowania.

Kolejną przyczyną rozszczelnienia spoin między cegłami, zwłaszcza w sąsiedztwie metalowych prętów umieszczonych w strzelistych oknach dzwonnicy, były drgania wywołane przez dzwony, a wyczuwalne nawet na dole przy przyłożeniu ręki do ściany wieży. Tutaj również z pomocą przyszli pracownicy gliwickiej politechniki, którzy razem z konserwatorem zabytków i Firmą Rduch szukali sposobu rozwiązania problemu.

Trzy stalowe dzwony, które po pierwszej wojnie światowej zastąpiły wcześniejsze spiżowe, zamontowane zostały na zawieszeniach wykorzystujących mechanizm zębatkowy, co było nowatorskim rozwiązaniem na ówczesne czasy. Przez sto lat elementy te zużyły się. Postanowiono jednak nie zmieniać całego systemu, ale wykorzystując techniczne rozwiązania sprzed wieku, wprowadzić konieczne korekty w zawieszeniu. Dzwony zostały podniesione i osadzone na 24 poduszkach powietrznych. To pozwoliło zachować dotychczasową barwę dźwięku, a jednocześnie zminimalizować oddziaływanie na cały budynek.

WSPÓŁPRACA RÓŻNYCH SPECJALISTÓW

– Chodziło nam o to, żeby zachować to, co było dotychczas. Szukaliśmy rozwiązania, które nie będzie likwidować, ale naprawi to, co nie działa – mówi ks. Bernard Plucik. – Trzeba pilnować, żeby przy zabytkach nie było fuszerki, dlatego ważna była tutaj współpraca inżyniera nadzoru, inżyniera kontraktu, konserwatorów wojewódzkiego, miejskiego i diecezjalnego, którzy szukali rozwiązania, a czasem kompromisu. Wtedy prace szły do przodu i znajdowało się jakieś wyjście – dodaje.

W tych ustaleniach brali też pod uwagę fachowe uwagi wykonawcy. – Niektóre wymieniane fragmenty elewacji były naprawdę skomplikowane, bo wszystko trzeba odtworzyć dokładnie tak, jak było wcześniej. Dobrze, że często można było porównać z sąsiednim łukiem czy otworem okiennym. Tutaj się nie da niczego oszukać. Jak się coś pomyli, to trzeba rozbierać i układać od początku – mówi Mariusz Szymkiewicz.

Projekt kilkakrotnie rozszerzano o dodatkowe elementy, które pojawiały się w trakcie prowadzonych prac. W ramach tej inwestycji udało się też wyremontować i zmienić główne wejście do katedry. Ostatecznie koszt całego remontu wyniósł blisko 12 mln zł. Z tego środki unijne stanowiły ponad 9 mln, a miasto Gliwice w postaci kilku dotacji łącznie przekazało blisko milion złotych.

– Podziwiam proboszczów, którym niejednokrotnie przychodzi realizować trwające latami zadania remontowe w świątyniach. Zwłaszcza w tych zabytkowych, gdzie tak naprawdę nikt nie ma pojęcia, jak sytuacja się rozwinie. Nie będąc przygotowanymi merytorycznie do tego rodzaju prac, muszą za nie odpowiadać – zauważa Anna Szadkowska, diecezjalny konserwator zabytków. – W tak skomplikowanym procesie najważniejsza jest współpraca, by razem pokonywać kolejne niespodzianki i tzw. sytuacje bez wyjścia. Tu właśnie tak było. A odrestaurowana elewacja naszej katedry, złożona z tysięcy cegieł i kształtek, najlepiej ilustruje, jak ważną sprawą jest jedność – dodaje.

Pierwotnie zakończenie projektu planowane było na koniec 2021 roku, ale przesunęło się o rok. Ostatecznie z wszystkimi pokontrolnymi dokumentami zamknięto go w kwietniu ub.r., a ostatnia transza zwrotu pieniędzy z urzędu marszałkowskiego związana z rozliczeniem całego projektu przyszła…

29 czerwca.